wtorek, 7 lutego 2012

Białe szaleństwo ;)

Czasami opłaca się trochę ponarzekać , ponieważ (może nie od razu) zawitała u nas prawdziwa, biała zima. Majka nie mogła uwierzyć, gdy wyszłyśmy rano na zewnątrz, a na podwórku biały puch... Pierwsza jej reakcja była taka:







Z śniegu była bardzo zadowolona, ale już z 20 stopniowego mrozu mniej. Jak wyszła na wieczorny spacer z moim tatą, musiał jej swoimi rękami ogrzewać łapki, bo nie chciała iść dalej :)
Jednak po dwóch dniach (i pudełku wazeliny) nawet do mrozu się przyzwyczaiła. Tym bardziej, że w sobotę pogoda dopisała. W 7 stopniowym mrozie czułyśmy się jakbyśmy wyszły na ciepły wiosenny spacerek. Po takim mrozie jaki był wcześniej, ta pogoda nastrajała do spacerów... Rano byłyśmy na długim spacerku, takim poprostu, bez żadnych udziwnień. Po powrocie i odmarznięciu myślałam, że Majka już ma dosyć i nie będzie chciała iść ze mną i Oliwią na sanki. Jednak Majka w pełnej gotowości stała przy drzwiach i czekała tylko na słówko "idziemy?" - więc poszłyśmy. Co prawda na początku Majka ganiała za zjeżdżającymi sankami, ale później dała sobie (a raczej Oliwii) spokój. Później poszłyśmy poślizgać się na lodzie i tam Majka miała największą frajdę. Tego się nie da opisać, to trzeba było zobaczyć. Na początku bardzo ostrożnie, ponieważ łapki jej się rozjeżdżały przy każdym kroku. Ale gdy załapała o co w tym wszystkim chodzi zaczęła się zabawa. Majka biegła - rozpędzając się i w pewnym momencie kładła się na przednich łapach (jak, gdy zachęca do zabawy) i tak się ślizgała. Mieliśmy z niej niezły ubaw. 




Po południu poszliśmy jeszcze ze znajomymi i ich psiurkami na spacer do lasu. Tam wyganiała się do reszty.






Później już do wieczora wyglądała tak:



W niedzielę postanowiłyśmy trochę popracować, bo wczorajszy dzień był raczej taki relaksujący. Teraz nadszedł czas na zmęczenie psychiczne psiaka. Muszę przyznać, że po takim dniu "nic nie robienia" Majka pracowała ze zdwojoną siłą.
Na początku trochę sztuczek na rozgrzewkę, później frisbee, którym mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Mój w ogóle nie skoczny piesek skakał jak szalony.













No i na koniec trochę zabawy piłką i takich naszych wygłupów.











Podsumowując bardzo fajny, aktywny weekend za nami :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz